• Ciemięga
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5

Miłocin to niewielka wieś sołecka, położona nieopodal Nałęczowa (7 km), w połowie drogi Lublin – Kazimierz Dolny, przy skrzyżowaniu z linią kolejową Lublin – Warszawa.

Dawna nazwa miejscowości Miloczyn – zapiski źródłowe z 1442 roku, następnie Milocyn – zapiski z 1839 roku. Obecna nazwa Miłocin to nazwa dzierżawcza od staropolskiego imienia zdrobnionego przez przyrostek –in.

Najstarsza część wsi to Stara Wieś – położona jest na północ od linii kolejowej Lublin – Warszawa i drogi Lublin – Nałęczów – Kazimierz Dolny, nad rzeką Ciemięgą, na terenie gminy Jastków.

Druga część wsi – Kolonia I – część południowa starej wsi, oddzielona rzeką Ciemięgą, leży na  prawym brzegu rzeki, na północ od w/w linii kolejowej. Powstała na początku XX wieku. Zbudowana na wierzchowinie, urozmaiconej licznymi wymokami, na dawnym terenie leśnym. Na terenie tej części  wsi znajduje się stanowisko archeologiczne – cmentarzysko kultury pucharów lejkowatych z okresu neolitu. Obydwie te części wsi położone są na terenie gminy Jastków.

Trzecia  część wsi – Kolonia II – najmłodsza część miejscowości, jest położona na południe od Starej Wsi oraz linii kolejowej i drogi Lublin – Kazimierz Dolny, na terenie gminy Wojciechów. Powstała w 1945 roku po parcelacji majątku rodziny Świeżawskich, którego siedziba znajdowała się przy skrzyżowaniu linii kolejowej z drogą Lublin – Kazimierz Dolny z drogą Miłocin – Palikije.

 

Położenie i walory turystyczne

Miłocin to przepiękna krajobrazowo okolica, położona na granicy Płaskowyżu Nałęczowskiego oraz Równiny Bełżyckiej, w otulinie Kazimierskiego Parku Krajobrazowego, nad rzeką Ciemięgą.

Ciemięga – lewobrzeżny dopływ Bystrzycy, mający źródła w Motyczu Leśnym 223 m n.p.m., długość 38,9 km, płynie, odwadniając wschodnią część Płaskowyżu Nałęczowskiego. Dolina rzeki podmokła, ma dno szerokie z pastwiskami i łąkami zwanymi „szerokimi” leżącymi na terenie „Starej Wsi”.

Łąki szerokie – nazwa ta związana jest z rozszerzaniem odcinka łąk od drogi Lublin – Nałęczów, do gruntów wsi Moszna na szerokości od 200 do około 300 m. Łąki położone na wysokości 205 m n.p.m. Granice wyznaczają zbocza doliny. Obecnie około 60% zadrzewionej olszą szarą.

Obszar ten z bogatym zbiorowiskiem roślinności projektowany jest do ochrony, jako użytek ekologiczny.

 

Rolnictwo

W ramach administracyjnego podziału terytorialnego kraju, „Kolonia II”stanowi jedno z sołectw gminy Wojciechów. „Stara Wieś” i „Kolonia I ” jako jedno z sołectw Gminy Jastków. Wynika to z przebiegu granicy gmin przez środek miejscowości.

Wieś położona jest nad rzeką na wysokości 205 - 230 m n.p.m. zabudowa w znacznej części rozproszona, murowana z niewielką ilością budynków drewnianych.

Występują tu gleby bielicowe, miejscami brunatne, wyługowane, w dolinie rzeki torfowe i murszowo-torfowe II, III i IV klasy bonitacji.

 

Użytkowanie ziemi: grunty orne z głównymi uprawami pszenicy, ziemniaków, buraków cukrowych oraz zboża paszowego – jęczmień, owies a także koniczyna i trawa jako użytek zielony oraz na siano jako karma sucha.

Część gruntów pod uprawami porzeczek, malin oraz szkółki drzew owocowych
i kwiatów.

Hodowla: bydło, trzoda chlewna, konie robocze, kury, gęsi, kaczki oraz ptactwo ozdobne.

 

Walory przyrodnicze

Jak wynika z powyższego opisu, wieś położona jest na bardzo atrakcyjnym terenie. Dolina Ciemięgi to interesujący obszar z bogatym zbiorowiskiem roślinnym.

Obok malowniczego krajobrazu i walorów czystego środowiska niewątpliwą atrakcją dla mieszkańców i turystów jest unikalna flora i fauna, którymi zainteresowani są naukowcy.

Występuje tu wiele ciekawych roślin, gatunków drzew, krzewów w tym chronionych, rzadko spotykanych. Są tez ssaki, ptaki, gady i płazy.

Rośliny łąk, lasów i pól to m.in. krwawnik pospolity, podkolan zielonawy, rdest plamisty, firletka poszarpana, niezapominajka polna, chaber bławatek, babka zwyczajna, poziomka pospolita, knieć błotna (kaczeniec), jaskier rozłogowy, dziurawiec zwyczajny, komonica zwyczajna, rozchodnik ostry, mak polny, powój polny, pałka szerokolistna, oset zwisły i wiele innych.

Drzewa i krzewy: dąb, wiąz, lipa, brzoza, klon, jarząb, topola sokora, topola biała, wierzba, buk, olcha, kasztan, świerk, grab, sosna, modrzew, czeremcha, bez czarny, forsycja, jaśmin, lilak-bez, kalina, sumak, leszczyna.

Na całym terenie występują liczne populacje ptaków śpiewających i drapieżnych. Do ptaków stale gnieżdżących się należą: sroka, sójka, wilga, szpak, kos, kwiczoł, czajka, kuropatwa, przepiórka, bażant, gołąb grzywacz, bocian biały, kukułka, wróbel, jaskółka dymówka, dzięcioł średni, puszczyk, turkawka, skowronek polny, pliszka siwa, pliszka żółta, sikora bogatka, sikora modra,sikora uboga, słowik szary, szczygieł, strzyżyk, pokrzewka ogrodowa, rudzik, jastrząb gołębiarz, myszołów zwyczajny, błotniak zbożowy, kobuz, krogulec; przelotnie: gawron, kawka, kruk, kaczka krzyżówka i inne.

Spotykamy też gady i płazy: traszka zwyczajna, ropucha szara, ropucha zielona, rzekotka drzewna, żaba wodna, żaba trawna, żaba moczarowa, żółw błotny, jaszczurka zwinka, padalec zwyczajny.

Nie można pominąć występujących tu kilku gatunków ssaków: sarna polno-leśna, lis, kuna domowa, wiewiórka, tchórz, łasica, zając, jeż, chomik, kret oraz drobne gryzonie.

Jest więc ogromna możliwość dokonywania obserwacji wielu gatunków roślin, jak również przypatrywaniu się życiu wielu różnym gatunkom zwierząt.

 

Komunikacja

Bardzo dobry dojazd do wsi stwarzają liczne drogi zbiegające się w centrum miejscowości. Do tych dróg należą: droga Lublin – Nałęczów – Kazimierz Dolny, Miłocin – Palikije –Bełżyce, Miłocin – Wojciechów przez Palikije, Miłocin – Wojciechów przez Maszki, Miłocin – Motycz – Konopnica. Jest również malownicza trasa rowerowa Lublin – Kazimierz Dolny biegnąca przez przez Miłocin. W centrum miejscowości zlokalizowane są dwa przystanki dla autobusów PKS, busów komunikacji prywatnej oraz przystanek kolejowy. Linie autobusowe obsługiwane są przez PKS Lublin, PKS Puławy, PKS Opole Lubelskie oraz przez przewoźników prywatnych. Miłocin posiada bezpośrednie połączenia liniami autobusowymi i koleją z kilkoma większymi miastami: Lublinem, Puławami, Opolem Lubelskim, Bełżycami, Nałęczowem, Kazimierzem Dolnym, Dęblinem, Poniatową. Oprócz istniejących od dawna składników infrastruktury technicznej wsi takich jak: drogi, komunikacja publiczna, należy wymienić jeszcze telefonizację, instalację wodociągową oraz częściową gazyfikację.

 

Kultura i oświata

Życie kulturalne mieszkańców odbywa się – z braku innej bazy – na terenie szkoły podstawowej za zgodą pozytywnie nastawionej do tego typu działalności, pani dyrektor Joanny Kaznowskiej. W obiektach szkoły organizowane są imprezy sportowo – rekreacyjne. Uczestnicy tych imprez mają do wyboru: turnieje piłki siatkowej, piłki nożnej, jazdę konną,  koszykówkę oraz wiele innych gier i zabaw. Udział w imprezach dostarcza wielu emocji sportowych i jest okazją do integracji mieszkańców  Miłocina oraz wsi sąsiadujących. Organizatorami imprez są: Stowarzyszenie Regionalne „U źródeł Ciemięgi”, szkoła oraz mieszkańcy wsi. W pobliskich miejscowościach: Wojciechowie, Nałęczowie oraz Puławach  możemy obejrzeć obiekty dziedzictwa narodowego. Są to: m. in. późnobarokowy kościół i wieża ariańska a w niej Muzeum Kowalstwa i Muzeum Regionalne w Wojciechowie, zespół pałacowy książąt Czartoryskich w Puławach, pałac Małachowskich oraz muzeum Prusa i Żeromskiego w Nałęczowie. Największą bazą kulturalno-oświatową z licznymi obiektami dziedzictwa narodowego jest Lublin. Zabytki kultury wsi to: 2 kapliczki przydrożne, młyn, most kolejowy, szpaler zabytkowych lip przy drodze do Wojciechowa. W szkole ma swoją siedzibę Klub Przedszkolaka oraz Stowarzyszenie Regionalne „U źródeł Ciemięgi”. Celem powstałego w 2007 roku stowarzyszenia jest zachęcenie mieszkańców wsi do podjęcia aktywnych działań promujących miejscowość poprzez szeroki udział w życiu społeczno-kulturalnym.

 

Założycielami stowarzyszenia byli:

  • Marek Wojciechowski – prezes
  • Joanna Kaznowska - v-ce prezes d/s oświaty i kultury
  • Krzysztof Górecki - v-ce prezes d/s sportu
  • Janusz Szymański  - v-ce prezes d/s pozyskania środków
  • Jolanta Raczyńska -  skarbnik
  • Bożena Rusek -  sekretarz
  • Dariusz Goral -  członek zarządu

 

Działalność statutowa stowarzyszenia

  • podtrzymywanie tradycji, pielęgnowanie polskości oraz rozwoju świadomości narodowej, obywatelskiej i kulturowej;
  • ochrona i promocja zdrowia;
  • ochrona i promocja zdrowia;
  • działanie na rzecz osób niepełnosprawnych;
  • promocja zatrudnienia i aktywizacja zawodowa osób pozostających bez pracy i zagrożonych zwolnieniami;
  • działania wspomagające rozwój gospodarczy, w tym rozwój przedsiębiorczości;
  • działalność wspomagająca i szkoleniowa dla rozwoju wspólnot i społeczności lokalnej;
  • upowszechnianie kultury fizycznej, sportu i turystyki, ekologii, ochrony zwierząt oraz ochrony dziedzictwa przyrodniczego;
  • propagowanie porządku i bezpieczeństwa publicznego oraz przeciwdziałania patologiom społecznym;
  • upowszechnianie i ochrona wolności praw człowieka oraz swobód obywatelskich a także działań wspomagających rozwój demokracji.

 

Drugim stowarzyszeniem działającym na wsi jest Koło Gospodyń Wiejskich. Pierwsze koło powstało w latach sześćdziesiątych i działało do roku 1999, to jest do śmierci jego przewodniczącej -Czesławy Chołojczyk. Wtedy to działalność koła została zawieszona.

W maju 2000 roku reaktywowana została działalność koła. Na zebraniu inauguracyjnym wybrano nowy zarząd, którego przewodniczącą została Czesława Wrótniak, zastępcą Ewa Mirosław, skarbnikiem Krystyna Chołojczyk.

Działalność koła to:

  • udział w dożynkach gminnych i kościelnych, gdzie członkinie wystawiają swoje wieńce dożynkowe;
  • uczestnictwo w festynach z wystawianiem swojego stoiska z potrawami regionalnymi;
  • uczestnictwo w kursach, np. przygotowania wyrobów garmażeryjnych, gotowania, pieczenia i innych;
  • organizowanie spotkań integracyjnych przy grillu, z muzyką i śpiewem piosenek biesiadnych.;
  • uczestnictwo w wycieczkach krajoznawczych organizowanych przez Gminny Ośrodek Kultury.

 

Przedsiębiorczość

W okresie międzywojennym oraz po wojnie kilku mieszkańców wsi prowadziło zakłady rzemieślnicze:

  • Młyn-wiatrak- Władysław Zagrodnik, po wojnie młyn murowany z napędem mechanicznym- Jan Krawiec
  • Olejarnia – Jan Kowalik;
  • Stolarstwo i ciesielka – Józef Górniak;
  • Kowalstwo – wykonywane przez wysokiej klasy fachowca, który był również znanym i cenionym pszczelarzem;
  • Szewstwo – warsztat prowadził rzemieślnik narodowości żydowskiej.

 

Po roku 1945 działało kilka placówek handlowych:

  • Sklep spożywczy- prowadzony przez GS Wojciechów;
  • Sklep przemysłowy- prowadzony przez GS Wojciechów;
  • Skup trzody chlewnej i bydła- prowadzony przez GS Wojciechów;
  • Skup zboża- prowadzony przez GS Wojciechów;
  • Skup owoców i warzyw- prowadzony przez GS Wojciechów;
  • Skup buraków cukrowych- prowadzony przez cukrownię.

 

Obecnie działalnością pozarolniczą zajmują się n/w osoby prowadzące zakłady usługowe i sklepy:

  • Mechaniki pojazdowej – Stanisław Wróbel;
  • Transport –   Piotr Rejmak;
  • Ślusarstwo i tokarstwo – Zbigniew Pęcak;
  • Handel materiałami do obsługi rolnictwa „Lawista”– Tadeusz Lalak
  • Budownictwo drogowe „Art-Bruk”- Monika Chołody
  • Handel drewnem i usługi transportowe - Bogdan Poleszak;
  • Szkółka drzew owocowych – Krystyna i Zenon Osiakowie;
  • Sklep spożywczy – Dorota Maciejewska-Sikora;
  • Sklep spożywczy – Kazimierz Mirosław.

 

W centrum miejscowości zlokalizowano dobrą bazę żywieniową: Zajazd „Jamajka”- prowadzony przez Jacka Sągałę- oraz karczma „Maciejowa Chata” - prowadzona  przez Dorotę Maciejewską-Sikorę, obie placówki serwują bardzo smaczne i urozmaicone potrawy – również regionalne. Można tu nie tylko zjeść smaczny obiad, ale również zabawić się na różnego typu imprezach takich jak: bale sylwestrowe, bale karnawałowe, imprezy integracyjne, wesela, komunie, studniówki i inne imprezy okazjonalne. Podsumowując powyższą informację należy jeszcze raz podkreślić walory środowiska naturalnego Miłocina. Wieś położona jest w malowniczym krajobrazie u źródeł rzeki Ciemięgi z jej unikatową przyrodą. Atutem wsi jest też bliskość Lublina, uzdrowiskowego Nałęczowa, Kazimierza i Puław. Doskonała sieć komunikacyjne zapewnia dogodny dojazd do wszystkich interesujących miejsc. Jest więc podstawa do zaproszenia wszystkich miłośników podglądania unikalnej przyrody, malowniczych krajobrazów, rywalizacji sportowej oraz dobrego, swojskiego jadła do odwiedzania i pobytu na terenie wsi.

 

Zapraszają wszyscy mieszkańcy.

 Miłocin  na  początku XX wieku

Gospodarstwo rolne składało się z budynku mieszkalnego, budynków gospodarczych, gruntów ornych , łąk i pastwisk oraz lasu. Obora- drewniana lub u bogatszych gospodarzy murowana , najczęściej z białego kamienia, służyła do hodowli wszystkich zwierząt. Pokrycie było słomiane. Stodoła- drewniana również kryta słomą. Był to największy budynek w gospodarstwie w którym składowane było zboże w snopach, siano, koniczyna oraz inne rośliny paszowe. W stodole młócono zboże oraz przechowywano narzędzia takie jak: młocarnie,wialnie,grabie. W większych gospodarstwach były jeszcze oddzielne budynki tzw. „spichlerze”. Te przeznaczone były do przechowywania  zboża i nasion roślin paszowych oraz do  przechowy- wania drobniejszych narzędzi,  w  wydzielonej części  garażowano wozy. Dom mieszkalny- drewniany kryty słomą  / tzw. strzechą /. Najczęściej była w nim jedna izba, komora  i strych wykorzystywany do przechowywania podręcznych rzeczy. Ze względu na konieczność utrzymywania  ciepła, okna były dużo mniejsze niż obecnie. Na zimę ściany były zewnętrznie ocieplane grubą warstwą liści lub słomy. Podłoga  w izbie wykonana z ubitej gliny którą posypywano suchym piaskiem. Wnętrze oświetlano lampą naftową. Na święa Bożego Narodzenia do  izby  przynoszona  była  słoma, którą rozkładano na podłodze. Najwięcej  uciechy   miały z tego dzieci. Mogły bawić się  w  tej słomie, a nawet spać. W  każdej  izbie był  piec do ogrzewania, piec chlebowy i  trzon kuchenny do gotowania potraw. Za piecem grzewczym na tzw. „zapiecku” było  miejsce do  spania  i  odpoczywania  w  czasie dnia. Piec  chlebowy  wykorzystywany  był   nie  tylko  do  pieczenia  chleba,  ale  również  do  suszenia gryki na kaszę  gryczaną, prosa na kaszę jaglaną i t.p. Na środku izby stał  drewniany  stół a  dookoła  niego  ławy  i  stołki. Krzesła  były  w okresie  późniejszym  i  tylko  u bardziej  zamożnych  gospodarzy. Pod  ścianami stały łóżka drewniane z rozsuwanymi bokami  w celu zwiększenia powierzchni do spania. Skrzynie łóżek wypełnione były słomą, służącą  jako  materac. W okresie  późniejszym  stosowano  sienniki t.j. worki  lniane wypełnione również  słomą. W jednym łóżku spało po kilka osób dorosłych razem z dziećmi.W każdej iuzbie stał kufer na odzież, często ładnie zdobiony malowidłami. Na ścianach wisiały obrazy z wizerunkami świętych.Część obrazów było odchylonych górną częścią  ramy od ściany. Za  te  obrazy  wkładano  palmy  wielkanocne oraz  gromnice. Potrawy gotowane były w  dostępnych już, żeliwnych kociołkach zwanych też sagankami. Na  inne  potrzeby  używano  naczyń glinianych  takich  jak: miski do jedzenia, donice /makutry/ używane do podawania na stoły zup , ziemniaków  i  kasz, różnego rodzaju dzbany do przechowywania mleka i innych artykułów spożywczych. Naczynia drewniane to: wiadra, skopki, maselnice, cebry, szafliki do zmywania naczyń oraz balie do prania. Podstawą  codziennego  wyżywienia  było  mleko, ziemniaki, kasza gryczana, kasza jaglana, różnego  rodzaju barszcze  i kluski. W święta posiłki urozmaicano pierogami, kapustą zasmażaną z grochem, rosołem oraz niewielką  ilością  mięsa.Chleb z mąki żytniej,wypiekany był raz na kilkanaście dni.Z okazji świąt pieczone były placki z mąki pszennej. Posiłki podawano na stół  w  dużych miskach  /donicach/. W jednej  najczęściej  były ziemniaki lub kasza, w drugiej barszcz. Domownicy siadali  na  ławach  i  stołkach dookoła stołu  i   drewnianymi łyżkami nabierali strawę starając się donieść do ust, co nie zawsze się udawało i  stół  był zawsze zalany zupą. Mięso   spożywano  w   niewielkich  ilościach  ze  względu  na  trudności  w  jego przechowywaniu, jak  również  z  powodu  przeznaczania części  hodowanych  zwierząt do sprzedaży na jarmarkach odbywających się jeden raz w tygodniu w Wąwolnicy, Markuszowie i Bełżycach. Tam sprzedawali płody rolne, konie,  krowy,  prosięta, masło, ser, drób  i  jaja. Za uzyskane pieniądze  kupowali  rzeczy  i  towary  potrzebne  w  gospodarstwie. Kupowano cukier, który był rarytasem, sól, narzędzia i inne artykuły. Jarmarki  przetrwały do dzisiaj. Odzież  noszona  przy  pracy codziennej  w  gospodarstwie jak  również odzież świąteczna, szczególnie bielizna osobista, szyta była z tkaniny lnianej. Len uprawiany był w każdym gospodarstwie. Zapewniał on dobre włókno na tkaninę oraz smaczny olej spożywczy dla ludzi jak również paszę / makuch / dla zwierząt. Po jego skoszeniu lub częściej wyrwaniu z ziemi, układany był na trawie by poddać go tzw. roszeniu. Roszenie zmiękczało osłonkę włókna, by przez przecieranie w drewnianych urządzeniach nazywanych „międlicami”oddzielić je od włókna. Po usunięciu osłonek, włókno było czesane na nabitych w deskę gwożdziach o ostrym zakończeniu /czesakach/. Po tych zabiegach które trwały kilka tygodni, pozostało skręcić cienką przędzę na specjalnych drewnianych kołowrotkach. Z tej przędzy warsztaty tkackie wyrabiały płótno z którego krawcy szyli koszule i inne części garderoby. Obuwie było trudniejsze do zdobycia ze względu na jego cenę.Dlatego też w okresie letnim chodzono boso.Nawet  idąc do kościoła, buty niesione były w rękach i wkładane  na  nogi  tuż  przy kościele. W okresie  zimowym, póżną  jesienią  i  wczesną  wiosną, ubierane były buty skórzane.Nogi owijano  onucami  t.j. kawałkami materiału z częściowo zużytych ubrań. Pranie bielizny  i  ubrań odbywało się w  rzece. Między brzegami  rzeki  kładziono szeroką deskę,  na niej układana była warstwa odzieży,  którą  celu zmiękczenia wody   posypywano  popiołem  drzewnym. Po  polaniu  wodą, odzież  uderzana  była drewnianą deseczką  z  rączką  zwaną  „kijanką”. Następnie odbywało się płukanie przez zanurzanie w wodzie. Po wysuszeniu nawijano na gładki drewniany wałek, który kładziony był na ławę. Po wałku przesuwana była gruba deska z wyciętymi na jej szerszej stronie garbami /zębami/ nazywanoją „maglownicą”. Zabieg  ten  zwany  maglowaniem, powodował  rozluźnienie i rozciągnięcie materiału co  ułatwiało późniejsze prasowanie. Do prasowania używane były żeliwne żelazka  ogrzewane  węglem  drzewnym  lub metalowym  wkładem  tzw.  „duszą” wcześniej rozgrzewanym w  palenisku  trzonu  kuchennego. Podstawową siłą  roboczą były konie.Wykorzystywane  do prac polowych oraz  do transportu. Jedynym środkiem transportu były  wozy  na  drewniano-żelaznych  kołach, ciągnione przez jednego lub dwa konie.Do wyjazdów świątecznych i okazjonalnych służyły ozdobne „wasągi”.Były to  wąskie drabinki  ustawione  na  wozie pod  kątem około    60-70 stopni. Pomiędzy drabinkami układano  tzw. półkoszki uplecione z wikliny. Do drabinek przymocowane były nad kołami drewniane błotniki.Z boków mocowane były metalowe schodki ułatwiające wsiadanie i wysiadanie. Na tym zestawie mocowane były dwa siedziska. Z przodu wozu bez oparcia, z tyłu z oparciem i nieco węższe. Całość zakładano na wóz i można było podróżować.Do prac żniwnych wozy wyposażano w duże /dwa razy szersze od wasągu/ drabiny  ustawione  również  pod  kątem  i  podparte  drewnianymi  wspornikami na osiach po zewnętrznej stronie kół. Takim zestawem zwożono zboże w snopach, koniczynę, siano  i   inne  rośliny paszowe. Do  przewozu  materiałów  sypkich takich jak: opał, piasek, oraz  ziemniaki, buraki  i  obornik, na wozy  zakładano  w  miejsce  drabin  szerokie  deski zwane pomostami.Takie same były z przodu i z tyłu wozu.Tworzyły one szczelną skrzynię zapobiegającą wysypywaniem przewożonych materiałów. Prace w gospodarstwie wykonywano z  pomocą różnych narzędzi. Do ścinania zboża służył szeroko stosowany sierp, którego w późniejszym okresie skutecznie wpierała kosa. Praca kosą  była znacznie lżejsza i zwiększała wydajność pracy ,szczególnie przy koszeniu trawy, koniczyny i innych roślin paszowych. Do wykopywania  ziemniaków służyła metalowa motyka a buraków szpadel oraz metalowe haki zwane pazurkami.Po wykopaniu buraki układane były w kopy gdzie ręcznie za pomocą noża obcinano liście i czyszczono z ziemi. Tak oczyszczone wywożone były na skład buraczany.Zboże po wykoszeniu oraz wysuszeniu zwożone było do stodół lub układane w kopy zwane „stertami”. Następny etap obróbki to omłoty. Czynność  ta  wówczas wykonywana była w większości gospodarstw, za pomocą „cepów” tj. dwóch drążków  połączonych skórzanymi wiązadłami. Jeden drążek dłuższy służył jako uchwyt, drugi krótszy, którym udarzano w leżące na ziemi /klepisku/ zboże, powodując wykruszenie ziarna. Zamożniejsi gospodarze mieli metalowe młockarnie napędzane „kieratami” ciągnionymi przez konie. Oddzielone od słomy ziarno było czyszczone za pomocą różnych sit zwanych „przetakami”. W okresie późniejszym używane były wialnie potocznie nazywane „młynkami”. Po skończonych żniwach i zebraniu resztek pozostawionych kłosów tzw. ”zgrabków” trzeba było pojechać do kościoła na parafialny odpust, najczęściej do Wojciechowa w dniu 7 sierpnia. Po Mszy Świętej  była okazja spotkać się z rodziną oraz znajomymi, na straganach było wiele zabawek i lody, co uwielbiały dzieci .    Po żniwach i wykopkach, nadszedł czas przygotowania gleby pod nowe zasiewy. Orkę  wykonywano  już  metalowym pługiem oraz  drewnianymi bronami z zamocowanymi w ich ramach metalowymi grubymi gwożdziami. Ńarzędzia te ciągnione były przez konie. Po tych zabiegach, część gruntów przeznaczano pod zasiewy  zbóż  ozimych   t.j.  pszenicy i żyta.siew odbywał sie ręcznie. Wielkim problemem w tym okresie były muchy, pchły,pluskwy i wszy których z braku odpowiednich środków, nie można było skutecznie niszczyć. Najlepiej radzono sobie z wszami, smarując głowy naftą. Z potrzebami fizjologicznymi chodzono za oborę lub stodołę. Ubikacji tzw.”wychodków” w tym czasie jeszcze nie było. Prowadziło to do rozprzestrzeniania się różnych chorób. Umierało  wiele ludzi, szczególnie wysoka śmiertelność była wśród dzieci. Leczenie odbywało się domowymi sposobami stosując często  zioła  i  różne  praktyki  zabobonne. Niestety, zabiegi  te  nie zawsze  były skuteczne.

Sytuacja  w  gospodarstwach  zaczęła  się  poprawiać  po  I  wojnie światowej. Wtedy zaczynał się rozkwit myśli technologicznej. Wprowadzano nowe maszyny do obsługi rolnictwa co ułatwiało pracę na roli. Stosowanie nawozów sztucznych, zwiększało wydajność plonów, a  za  tym  i  dochodów. Większy dochód, to większy dobrobyt.

 

Historia  Miłocina - Folwark

Najstarsze zapiski o folwarku w Miłocinie pochodzą z lubelskich ksiąg ziemskich, które znajdują się w Archiwum Państwowym w Lublinie.

Zapiski podają jako właściciela wsi Warssa z Ostrowa, Kasztelana Lubelskiego. O folwarku brak wiadomości do roku 1586, kiedy to dobra Palikije i Miłocin zakupił Stefan Orzechowski herbu „Rogala” właściciel miasteczka Piaski od Krzysztofa i Jana Spinków synów Kalwina Stanisława Spinki.

Od roku 1640 Miłocin pozostaje w związku z Palikijami i Wojciechowem, których właścicielami są spadkobiercy Pawła Orzechowskiego Podkomorzego Chełmskiego. Był on jednym z najaktywniejszych Braci Polskich jacy działali na przełomie XVI i XVII wieku na terenie lubelszczyzny. Był też przedstawicielem najbogatszej szlachty ariańskiej. Właściciele mieszkali w Wojciechowie oraz w Palikijach we dworze obronnym zbudowanym przez Zbigniewa Szczekockiego w połowie XV wieku. W 1680 roku dobra Miłocin i Palikije kupuje Antoni Noadym. Do rodziny Noadymów majątek ten należał do roku 1763. W tym to roku Antoni Noadym odsprzedaje majątek Aleksandrowi Suchodolskiemu z Suchodół. Suchodolscy są właścicielami do roku 1829, kiedy to dobra zakupił Antoni Świeżawski, Sędzia Pokoju powiatu krasnostawskiego. Po jego śmierci właścicielem zostaje syn – Wincenty Świeżawski. Dobra Palikije i Miłocin zostają rozdzielone przez Wincentego Świeżawskiego w roku 1873. Założone zostają oddzielne księgi wieczyste. W tym czasie wzniesiono budynki gospodarcze. Ze względu na zamieszkanie właściciela we dworze w Palikijach, Miłocin pozostaje jeszcze w zależności gospodarczej z Palikijami. Po śmierci Wincentego Świeżawskiego, to jest po roku 1889 nastąpiło całkowite rozdzielenie dóbr Palikji i Miłocina. W tym czasie wzniesiono pałac dla córek Wincentego i Aleksandry Świeżawskich. Zamieszkały w nim Antonina Czyżewska oraz Róża Świeżawska – zakonnica nie nosząca habitu. Pozostaje ona właścicielką Miłocina do reformy rolnej w 1945 roku. Według rejestru pomiarowego z 1921 roku dobra Miłocina obejmowały powierzchnię 171 mórg w tym 5 mórg to sad owocowy, ogród warzywny, ogrody krzewów i kwiatów, park i część pod zabudowaniami. Reszta powierzchni to pole uprawne, pastwiska, łąki, stawy i las.

Z opisów najstarszych mieszkańców byłego folwarku dowiadujemy się, że na szczególne wyróżnienie zasługiwał, dobrze utrzymany park z rosnącymi klonami pospolitymi i jaworem, grabami pospolitymi, jesionami wyniosłymi, topolami, lipami, akacjami oraz krzewami bzem pospolitym i bzem czarnym, także ogród ozdobny z dużą ilością kwiatów i krzewów ozdobnych. Większość rabat kwiatowych posadzonych było przy pałacu głównym dużym oraz przy pałacu mniejszym. Całość obramowana została szpalerami lip i grabów, które osłaniały ogród przed śniegami i wiatrami.

Dwór z przełomu XIX i XX wieku zbudowano w parku. Budynek parterowy na niskiej podmurówce, otynkowany, z gankiem na osi głównej, wsparty na dwóch słupach, zwieńczony szczytem w formie trójkąta. Było to wejście główne od strony zachodniej. Było też wejście od strony wschodniej, gdzie znajdował się niewielki taras z widokiem na ogród kwiatowy oraz na park. Dwa następne wejścia były od strony północnej i południowej. Na budynku położono dach czterospadowy, dość niski. W pałacu było osiem pokoi oraz hol od strony głównego wejścia. Na taras można było wejść z największego pokoju. Drugi pałac mniejszy i skromniejszy usytuowany był około stu metrów od pałacu głównego w kierunku zachodnim, tuż przy drodze do Nałęczowa. Pałac ten przeznaczony był dla rodziny i gości odwiedzających właścicielkę. Przebywali w nim kuzyni Róży Świeżawskiej i jej spadkobiercy: hrabia Skarbek oraz hrabia Smarczewski z Tarnogóry. Mieszkali tam również rządcy lub dzierżawcy. W pałacu zatrudniona była na stałe gospodyni. Jej zadaniem była kompleksowa obsługa pałacu, gotowanie posiłków dla gości, sprzątanie, urządzanie sypialni itp. Południowa część gospodarstwa to duży plac – podwórze. Na obrzeżach tego placu zbudowano wiele budynków gospodarczych o różnym przeznaczeniu – wykaz budynków na załączonym planie sytuacyjnym. Budynki wzniesione z cegły, kamienia i drewna. W pobliżu obory duża studnia, która zaopatrywała w wodę całe gospodarstwo. Pałac właścicielki oddalony kilkadziesiąt metrów od budynków gospodarczych w kierunku północno-wschodnim, w pobliżu rzeki Ciemięgi. Wszystkie wolne miejsca dookoła budynków gospodarczych były zadrzewione. Sprawiało to wrażenie, że całe gospodarstwo jest na terenie parku. Nadzorcy i rzemieślnicy mieszkali w ósmaku, przy drodze do Wojciechowa, oraz  w czworaku, przy stawach rybnych. Następne budynki mieszkalne tzw. czworaki oddalone były od gospodarstwa o około pół kilometra, przy drodze na Kolonię Miłocin. W części jednego z czworaków mieściła się szkoła podstawowa. Przy wszystkich budynkach mieszkalnych znajdowały się również budynki gospodarcze – obory, składy opału. Przy czworakach była też druga studnia. Dla robotników najemnych sezonowo przeznaczony był dom – hotel, tzw. „bandosówka”. Nazwa domu powstała od ludzi sezonowo zatrudnianych i tam mieszkających, nazywanych przez mieszkańców bandosami. Wszyscy pracownicy na stałe zatrudnieni mogli hodować po dwie krowy na koszt folwarku. Trzodę chlewną oraz drób mogli hodować bez ograniczeń, jednak na własny koszt. Każda rodzina miała do dyspozycji działki o powierzchni ok. 0,4 ha. Na nich uprawiali warzywa, ziemniaki i zboże na użytek domowy oraz na paszę dla zwierząt. Wszyscy pracownicy otrzymywali tzw. ordynarię roczną w postaci różnego zboża. Np. rządca otrzymywał 20 q zboża, fornale – po 16 q, rybak – 20 q + 2 q jęczmienia na kaszę dla psów pilnujących stawy rybne. Pozostali pracownicy otrzymywali zboże na mąkę – żyto i pszenicę – ok. jednego kilograma za jeden dzień pracy. W gospodarstwie uprawiano wszystkie zboża, buraki cukrowe, ziemniaki oraz rośliny na paszę dla zwierząt – koniczynę, trawę na suchą karmę (siano), buraki opasowe i inne.

Hodowano również zwierzęta domowe. Krowy mleczne – ok. 100 sztuk, trzoda chlewna – kilkadziesiąt sztuk, źrebięta, opasy, ogiery, kilka par koni roboczych do prac polnych oraz transportu. Były też hodowane konie wyjazdowe do bryczek, jak również jazd rekreacyjno-sportowych, których używali goście właścicielki. W folwarku pracowało kilka osób należących do kierownictwa. Poza właścicielką byli to dzierżawcy lub rządcy i karbowi. Zadaniem karbowego folwarku było: rano wydać fornalom paszę dla koni roboczych, aby mogli je nakarmić i wyjechać do pracy w polu, gdzie kierował nimi i innymi pracownikami karbowy polowy. Karbowy folwarku zlecał pracę i kontrolował pracowników obsługi w stajniach i oborach oraz rzemieślników. Karbowi codziennie zdawali sprawozdanie rządcy z całodziennej pracy wykonanej przez wszystkich pracowników w różnych miejscach folwarku. Za wykonywanie w/w pracy karbowi otrzymywali zapłatę w wysokości 45 złotych, wypłacaną jeden raz na kwartał. Folwark zatrudniał wielu rzemieślników różnych branż, w związku z tym był somowystarczalny i mógł we własnym zakresie dokonywać napraw sprzętu rolniczego, transportowego, remontu budynków itp. Bardzo dobrze prowadzona była gospodarka rybacka. Trzy duże stawy oraz kilka mniejszych dawały dużą możliwość hodowli cennych ryb. Podstawą hodowli był karp, przy okazji hodowano szczupaka i lina.

Wykaz pracowników zatrudnionych w majątku w okresie międzywojennym i do roku 1945 oraz pełnione przez nich funkcje:

  • Świeżawska Róża - właścicielka majątku
  • Czyżewska Antonina - siostra właścicielki
  • Skarbek Andrzej - kuzyn właścicielki – spadkobierca
  • Smarczewski Jóżef - kuzyn właścicielki – spadkobierca
  • Malicki - rządca
  • Taube - dzierżawca
  • Maliszewski Lucjan - rządca
  • Paruch Józef - karbowy gospodarstwa
  • Mazur Jan - karbowy polowy
  • Ciotucha Stanisław - koniuszy, rymarz
  • Żelazko Jan - kowal
  • Czapczyński Józef - stolarz
  • Jaworski Władysław - stelmach, stolarz
  • Dados Konstanty - ogrodnik
  • Murat Andrzej - rybak
  • Borowski Jan - fornal
  • Kowalik Jan - fornal
  • Popiołek Stanisław - fornal
  • Dalczyński Michał - fornal
  • Słodkiewicz Ignacy - fornal
  • Zmorka - fornal
  • Wróbel Stanisław - fornal
  • Pomorski Władysław - obsługa obory
  • Bąk Ignacy - obsługa chlewni
  • Dobrowolska Lodzia - kucharka
  • Paciejewska Janina - pomoc domowa

Majątek utrzymywany był do zakończenia wojny. W 1945 roku nastąpiła jego parcelacja. Wszyscy pracownicy otrzymali działki, na których wybudowali domy oraz budynki gospodarcze i zaczęli pracować na własny rachunek. Opuszczone zabudowania folwarczne zostały częściowo rozebrane. Pozostałe, np. pałac główny przystosowano na potrzeby szkoły podstawowej. Spichlerz, drugi pałac i mieszkalny ósmak użytkowane były przez Gminną Spółdzielnię w Wojciechowie do lat siedemdziesiątych. Obora po remoncie służyła jako świetlica, siedziba Ochotniczej Straży Pożarnej oraz siedziba części szkoły.

W latach siedemdziesiątych wszystkie budynki gospodarcze i ósmak zostały rozebrane. Pałac rozebrany został w roku 1983. Był bardzo zniszczony i nie nadawał się do remontu. Na terenie sadu i ogrodu warzywnego wybudowano nową szkołę. Plac po rozebranych zabudowaniach gospodarczych rozparcelowano na działki, które przekazano pracownikom szkoły pod budowę domów. Stawy rybne również zlikwidowano, a na ich miejscu, po wyrównaniu terenu powstały łąki. Jedyną pozostałością po folwarku jest zabytkowy szpaler lip drobnolistnych rosnących przy drodze Miłocin – Palikije.

Grób rodzinny Świeżawskich znajduje się na cmentarzu parafialnym w Wojciechowie.

 

Źródła do dziejów majątku i wsi:

  • Relacje ustne byłych mieszkańców majątku: Krystyny Adamczyk, Stanisława Pomorskiego, Józefa Mazura, Marii Słodkiewicz, Zofii Ozimek.
  • Archiwum Państwowe w Lublinie.
  • Archiwum Gminy Wojciechów

Opracował: Marian Górniak

 

 

Wojenne historie Miłocina

W okresie I wojny światowej w Miłocinie znajdował się austriacki szpital polowy. Zmarłych żołnierzy chowano na pobliskim polu. Do dnia dzisiejszego można tam znaleźć kawałki różnych ludzkich szczątków.

 

W pierwszych dniach września 1939 r. przez Miłocin przejeżdżały za Wisłę transporty kolejowe pełne żołnierzy z polskiej Armii Odwodowej „Prusy" dowodzonej przez generała dywizji Dęba-Biernackiego. Jak się później okazało, w czasie kampanii wrześniowej, dowódcy wyjątkowo nieudolnego, zdegradowanego później przez rząd emigracyjny -Władysława Sikorskiego.

 

Transporty owej armii, a także most kolejowy nad Ciemięgą, stały się celem niemieckiego bombardowania wykonanego przez jeden bombowiec. Samolot ten nadleciał od strony lasu Krzywie, jedna z bomb spadła na bagnistą łąkę, ale nie wybuchła. Niemieccy lotnicy strzelali również z karabinów maszynowych, siejąc strach wśród mieszkańców, niektórzy z nich wykopali w pobliżu swoich domów doły przeciwlotnicze. Niemcy usiłowali bombami zniszczyć tor oraz most kolejowy nad Ciemięgą, rozrzut rzucanych przez nich bomb był jednak duży. W gospodarstwie Wieczorków siła wybuchu bomby był tak duża, że kierat wrzuciło na stodołę. Samolot poleciał w kierunku Sadurek i tam zrzucił również kilka bomb, jedna z nich wybuchła obok matki prowadzącej wózek z dzieckiem, części Ich ciał znalazły się aż na pobliskich drzewach.

 

Tak oto zapisał się wrzesień 1939 roku w pamięci mieszkańców Miłocina po przegranej przez Polskę kampanii wrześniowej. Niemcy postanowili zrobić porządek z Żydami, których dużo mieszkało w Sadurkach. Mieszkańcy tej wsi opowiadali o tym, jak żołnierze Wermachtu gonili ich przez wieś i kazali im śpiewać piosenkę o takiej treści: „Gdy panował Śmigły Rydz, to nie umieliśmy nic, a gdy przyszedł Hitler złoty - to nauczył nas roboty''.

 

Taka była oto rzeczywistość w początkach okupacji niemieckiej. Z biegiem czasu  rósł w siłę ruch oporu, zwłaszcza Armia Krajowa, która prawie we wszystkich miejscowościach miała swoje komórki. W rejonie Motycz - Sadurki dowódcą tej grupy był niejaki Mącik. Grupa ta była niewielka i zajmowała się przede wszystkim wywiadem, rozpoznaniem i dostarczaniem różnych wiadomości o nieprzyjacielu.

 

Przed li wojną przez Miłocin biegł tylko jeden tor kolejowy. Niemcy, po opanowaniu naszego kraju, rozpoczęli budowę drugiego toru. Na początku zmuszali do pracy Żydów, a później po 1941 roku jeńców radzieckich, którzy pracowali ponad ludzkie siły. Byli wygłodzeni i przemęczeni, jeden z młodych mieszkańców dał Rosjaninowi jabłko, moment ten zauważył żołnierz niemiecki pilnujący jeńców i zaczął chłopca gonić, lecz ten zdążył ukryć się w jednym z budynków gospodarczych nieopodal dworu. Pewnego dnia udało się zabić jeńcom pilnującego ich strażnika, uderzyli go oni znienacka kilofem w głowę, po czym uciekli w stronę lasu „Krzywię". Żołnierz ów leży pochowany przy nasypie kolejowym w Miłocinie.

W okolicach działała też Gwardia Ludowa i Armia Ludowa, która dnia 25.VIII.1943 roku, w okolicach wspomnianego wcześniej lasu „Krzywię", dokonała wysadzenia niemieckiego pociągu z wojskiem i sprzętem, co spowodowało wielogodzinną przerwę w ruchu kolejowym i duże straty wśród Niemców. Akcję zorganizował Ryszard Pastowicz ps. „Murzyn" (miał on ciemną karnację stąd jego pseudonim). Pochodził z lubelskiego Kośminka. Na początku współpracował ze Związkiem Walki Zbrojnej, następnie wstąpił do Gwardii Ludowej, miał także dobre kontakty z Armią Krajową. Pod koniec wojny oraz po jej zakończeniu wyciągał on żołnierzy Armii Krajowej z więzień ubeckich, a w końcu i jego aresztowano. Zginął podczas próby ucieczki z przewożącej go ciężarówki. Tak wówczas postępowała władza ludowa nawet ze swoimi tak zasłużonymi żołnierzami jak „Murzyn".

 

Teraz przytoczę relację zapisaną pod dniem 23 lipca 1944 r. w książce Leszka Siemiona - „Niezapomniany lipiec", a oto ona: „W akcji znalazły się Plutony Batalionów Chłopskich i Armii Krajowej z gminy Wojciechów. Wieczorem grupa Wojciechowska zorganizowała zasadzkę przy moście kolejowym w Miłocinie, gdzie tor przecinał szosę Lublin -Nałęczów. Szyny toru kolejowego, biegnącego tutaj na wysokim nasypie, zostały rozkręcone. Około godziny 22.00 do uszkodzonego miejsca przybył pociąg pancerny z kierunku Lublina. Kiedy żołnierze z załogi pociągu wysiedli, partyzanci otworzyli do nich ogień. Ich główny ośrodek ogniowy stanowił jeden RKM obsługiwany przez Jana Ceglińskiego. Zaskoczeni Niemcy zaczęli podnosić ręce do góry, ale pozostali w pociągu ich koledzy odpowiedzieli ogniem. Wywiązała się dłuższa wymiana ognia, w trakcie której konny goniec pomknął do Tomaszowic do dowódcy radzieckich czołgów, które już tam przebywały. Czołgi z daleka ostrzelały pociąg, co wystarczyło, żeby partyzanci mogli się wycofać uprowadzając ze sobą jeńców. Doszło też do innych starć, w których partyzanci zadali nieprzyjacielowi straty. Łącznie placówka Wojciechowska wzięła do niewoli 77 jeńców, zaś 17 Niemców poniosło śmierć, zdobyto wiele uzbrojenia i sprzętu". Tyle Leszek Siemion, a ja wrócę do innych wydarzeń tamtych czasów.

 

W lesie tomaszowskim od strony Miłocina żołnierze radzieccy rozstrzelali kilkunastu wziętych do niewoli Niemców, był to prawdopodobnie odwet za zabicie przez hitlerowców dwóch sowieckich zwiadowców konnych. W 2007 r. odbyła się ekshumacja tych niemieckich żołnierzy. Dodam, że jeden z miejscowych chłopów jeszcze po wojnie chodził w niemieckim mundurze. Następnym przypadkiem było zastrzelenie przez sowietów dwóch uciekających niemieckich żołnierzy.

 

W Miłocinie (obecnie w okolicach zabudowań Barszczów w kierunku lasu Krzywię), Rosjanie wykopali ziemianki, przy których ustawione były reflektory przeciwlotnicze, w wyniku czego udało się im zestrzelić niemiecki samolot przez artylerię przeciwlotniczą. Samolot spadł we wsi Podole koło Bełżyc. Znany był również przypadek, gdy jeden z mieszkańców (znany okolicznej ludności) kupił od Rosjan niemieckiego jeńca za butelkę wódki, kazał mu się rozebrać, wykopać grób, po czym go zastrzelił i zabrał mundur. Były to trudne czasy, obok prawdziwych partyzantów zdarzali się również zwykli bandyci, którzy napadali na ludzi z bronią w ręku i okradali ich z dobytku. Tak było w całym kraju, dowódcy podziemia likwidowali takich ludzi w miarę możliwości.

 

Jeżeli chodzi o partyzantkę antykomunistyczną to nasze strony były domeną majora Hieronima Dekutowskiego - „Zapory", a po jego aresztowaniu i śmierci, porucznika „Kędziorka" - Mieczysława Pruszkiewicza. Temu ostatniemu podlegały grupy: Waleriana Tyry -„Walerka", Tadeusza Szycha - „Tadzia", Edwarda Kalickiego - „Małego" i Edwarda Bukowskiego - „Bukieta" oraz grupa Janusza Godziszewskiego -„Janusza".

 

Dnia 7.IX. 1948 r. pod sąsiadującymi z Miłocinem Sadurkami, dochodzi do starcia patrolu „Janusza" z MO, w wyniku którego Godziszewski zostaje zabity a jego żołnierz aresztowany. Taka była ówczesna historia Miłocina, po wojnie w latach 50-tych zaczaj się on rozbudowywać, za torami po stronie południowej powstała nowa kolonia, na której mieszka autor niniejszych wojennych historii dotyczących naszej pięknej miejscowości - Miłocina.

Wojenne historie Miłocina opracował - Wiesław Pluta

Stowarzyszenie w Liczbach

156
Imprez dla dzieci
79
Imprez okolicznościowych
172
Zawodów sportowych
49
Członków